III Krajoznawczy Ogólnopolski Rowerowy Rajd Energetyków
Termin: 23-28 maja 2011
Miejsce zbiórki: Roztocze, Gmina Szczebrzeszyn
Dzień 1. Po pokonaniu wielu kilometrów 26 uczestników rajdu w zjawia się w Kawęczynku położonym kilka kilometrów od Szczebrzeszyna. Zostajemy rozlokowani w dwóch miejscach. Jedna grupa w ośrodku „Przystanek Kawęczynek” a pozostali w „Pensjonacie pod Czubatą Górą”. Przyjechali rowerzyści z Lublina, Kozienic, Gorzowa, Torunia i Warszawy [szefostwo rajdu]. Większość dowiozła rowery w samochodach, grupa z Kozienic w części na sprytnej przyczepce. Ale najbardziej dzielni czyli Marek i Staszek wyjechali rowerami kilka dni wcześniej i dotarli na rajd po pokonaniu około 400 kilometrów. Ukłony panowie.
Witają nas organizatorzy czyli Ewa i Włodek z córeczką Zosią. Obiadokolacja, rozpakowanie bagaży, przygotowanie rowerów, zwiedzanie okolicy i…. szukanie zasięgu na pobliskim wzniesieniu z kapliczką. Wieczorem jest oficjalne rozpoczęcie rajdu, spotkanie przy muzyce i szampanie, którym częstował Włodek na cześć sześciomiesięcznej Zosi. Objawiają się talenty w śpiewaniu karaoke, są upominki dla najodważniejszych i tańce.
Dzień 2-[46+18 km]
Wstajemy około 7mej, wita nas piękna słoneczna pogoda. Po przygotowaniach grupa mieszkająca w pensjonacie jedzie pod górkę ok. 700m do ośrodka gdzie wszyscy mamy śniadanie. Wyjazd grupy planowany jest na 9tą. Spotykamy się na przystanku, z którego przed momentem odjechała piekarnia a za moment ma być sklep spożywczy na kołach. Zjawia się kolorowa grupa rowerzystów.
Ruszamy pięknymi polnymi drogami, las i wąwozy, jedziemy ścieżką przyrodniczo-historyczną na Szczebrzeszyn. Pierwsze wzniesienia pokonujemy na luzie, przy następnych pchamy tylko z pokorą nasze rowery mijając poletka fasoli z lasem wbitych tyczek. Co jakiś czas postój, napoje i chwila wytchnienia. Jest wreszcie długi piękny zjazd i jesteśmy w Szczebrzeszynie na rynku obok urzędu miasta. Parkujemy rowery na dziedzińcu urzędu i idziemy na spotkanie z burmistrzem i przewodnikiem znającym lokalną historię.
Zwiedzamy odbudowaną synagogę i cerkiew , słuchamy opowiadań przewodnika .
No ale to rajd rowerowy wiec kończymy zwiedzanie i jedziemy asfaltem, wspinamy się na duże wzniesienia w palącym słońcu. Ciężko wspinamy się na Szperówkę i dalej pięknym zjazdem [max 63 km/h]jedziemy na Gorajec Zagroble, gdzie czekamy na porozrywane grupki rowerzystów. Dalej jedziemy asfaltową gorąca drogą na Czarnystok i Lipowiec, gdzie przy sklepie szukamy cienia i chłodzimy się lodami i zimnymi napojami. Odpoczęliśmy, wiec jedziemy/pchamy w lewo pod górkę i dalej gruntowymi pełnymi dziur drogami w kierunku Wzgórza Dąbrowa (342 m) –najwyższego wzniesienia w okolicy. Tu peleton dzieli się na dwie grupy i każda swoim szlakiem zmierza do bazy.
Mijamy, nie wiadomo kiedy, nieoznaczone wzgórze i jedziemy z górki glinianymi drogami a na końcu głębokim wąwozem i gdzie dalej??? Mapa… pytamy gospodarza [ jak już wiele razy wcześniej] o drogę i po 150 metrach zjazdu miedzy domami jesteśmy na drodze w Wywłoczce. Dalej to asfalt i jedno wzniesienie do kościółka w Turzyńcu. Jeszcze parę kilometrów i jesteśmy w Kawęczynku. Przejechaliśmy 46 kilometrów wzniesień i pagórków. Powoli zbierają się wszyscy w swoich pokojach i po odświeżeniu jedziemy /schodzimy na obiadokolacje. Nastroje są dobre, trzeba tylko umiejętnie siadać i bolą mięśnie nóg. Zbiera się grupa chętnych na wypad rowerami nad rzekę Wieprz-jedzie 11 osób [Wojtek wraca dopompować koło-potem sam śmiga kilkanaście kilometrów]z planowanych 10 km zrobi się 18 -po drodze odwiedzamy Szczebrzeszyn.
Po 20 tej spotykamy się pod parasolami z śpiewnikami turystycznymi w ręku, a tu niespodzianka : okazuje się, że dzisiaj Joanny i solenizantka częstuje nas domowymi wypiekami i czymś mocniejszym. Oczywiście sto lat i potem śpiewamy inne znane rajdowe piosenki. Zaczyna padać. Kilka osób twierdzi ze jutro Henryka! Potem piękne zakończenie dnia z niespodziewaną burzą. Wracamy rozjaśnianą błyskawicami drogą pod gwiaździstym niebem do pensjonatu.
Dzień 3-[60 kilometrów]
Ranek jest zimny i niebo zachmurzone, ubieramy wiec kurtki, długie spodnie i tradycyjnie o 9tej wyjazd na dzisiejsza trasę. Jedziemy w kierunku na Zwierzyniec i dalej na Józefów wzdłuż torów dziurawym asfaltem. Każdy jedzie swoim tempem –dzielimy się na grupki i powoli zdejmujemy ciepłe rzeczy-wyszło słońce.
W Józefowie zatrzymujemy się przy restauracji „Imperium”. Zwiedzamy, robimy zakupy, jemy lody, kanapki i bułki-odpoczywamy. Trwa ustalanie trasy powrotnej. Cały czas znajdujemy się w Roztoczańskim Parku Kajobrazowym. Trzech śmiałków postanawia odłączyć się od grupy i odwiedzić zródła rz. Szum, żegnamy ich i wyruszamy w drogę powrotną.
Przy skręcie w prawo na Górecko Stare szukamy najlepszej drogi na mapie. Telefon -o wsparcie woła grupa Marka Tadka i Ryśka –gumę złapał Marek – z pomocą jedzie Heniek. Grupa pedałuje mieszanymi drogami do w Górecka Kościelnego. Zwiedzamy modrzewiowy koścół, stacje drogi krzyżowej wyrzeźbione z drewna i kapliczkę „na wodzie” na rzece Szum. Ogladamy figurki świętych w kapliczkach i przemywamy twarze w źródełku Boża Łezka-woda ta ma moc uzdrawiającą dla ludzi o silnej wierze. Odpoczywamy pod wiekowym dębem szypułkowym.
Po odwiedzeniu małej galerii ludowego twórcy jedziemy dalej i ścieżką przez las docieramy do spiętrzenia rzeki Szum i małej elektrowni wodnej[moc 22KW]. Tu zdjęcia i odpoczynek, dalej lasem krętymi ścieżkami jedziemy na Górecko Stare i żółtym szlakiem lasem przez Floriankę na Zwierzyniec. Docieramy tam dwoma grupami/trasami. Jedna grupa jedzie wzdłuż Stawów Echo- jest tu ostoja konika polskiego. Spotykamy się w Zwierzyńcu w barze, przy sztucznym stawie z barokowym Kościołem ‚na wodzie’. Tu okazuje się, że tylne koło roweru Grażyny nie wytrzymało cieżkich warunków i niezbędne jest klejenie dętki. Pracowało przy tym kilku rowerzystów. Po naprawie i odpoczynku jedziemy dalej szybkim tempem do miejsc zakwaterowania. Jesteśmy w domu po przejechaniu 60 lilometrów około 16.30. Po obiadokolacji odpoczywamy a część z nas jedzie samochodami do Szczebrzeszyna i Zamościa. Dzielna czwórka po wielu przygodach [Tadek, Rysiu i Heniek i Marek ] wraca po przejechaniu 103 km. Marek dobija samotnie przed 20tą. Dzień kończymy w pensjonacie, gdzie na wspólnie zorganizowanym spotkaniu obchodzimy [każdy pretekst do zabawy jest dobry] imieniny dwóch Henryków. Tak nawiasem mówiąc takich gości życzę wszystkim, przyniesli pełno dobrych i smakowitych zakąsek i napojów. Stół okazał się zbyt mały-były grzybki, korniszony, kiełbasa, smalec …………..i dużo dobrego humoru. Odwiedził nasz też gospodarz tego terenu, burmistrz Szczebrzeszyna.
Dzień 4- [77 kilometrów]
Wita nas piękny słoneczny poranek. Wyruszamy po 9tej dużą grupą w trasę w kierunku Zwierzyńca. Zatrzymujemy sie na chwilę- przesmarowania wymaga łańcuch, no i chwila oddechu przed dalszą drogą. W Zwierzyńcu pod dębem rosnącym w drodze pozujemy do zdjęć i jedziemy do zagrody Guciów.
Tu w zagrodzie słuchamy opowiadania własciciela o obejściu, zgromadzonych narzędziach, wposarzeniu domu i gospodarstwa z dawnych czasów. Opowiada też o historii tych terenów. Smakujemy smalec od szczęśliwej świnki z razowym chlebem, ponoć dobra była zupa sołtysowej i zupa z pokrzyw. Na szynkę z młodego jelenia duszoną w piwie zabrakło czasu. Przyjechał autobus dzieciarni do zwiedzania, wiec zbieramy się i jedziemy przez Bondyż , Kaczórki na Krasnobród. Tutaj jedziemy nad zalew przy rz. Wieprz i w barach ośrodka robimy postój, jemy odpoczywamy i opalamy się. Po godzinie zbieramy się, chcemy jechac do pobliskiej kaplicy. Jedziemy, cofamy się , pytamy, szukamy na mapie, pchamy rowery pod górki, błądzimy w lesie, rozdzielamy się na grupki, nawołujemy się i po jakims czasie jest nareszcie!!!- sprowadzamy rowery po bardzo stromych, karkołomnych i rozpadajacych się stopniach do kapliczki Św Rocha. W kaplicy znajduje się niewielkie źródełko, którego wody – według miejscowej legendy – mają właściwości uzdrawiające.
Wracamy przez Wólkę Hucińską i Stanisławów. Kilku z nas odwiedza, zbaczajac z trasy o 1300m, Piekiełko na Wzgórzu Kamień [wapienne bloki skalne]. Skręcamy w prawo i o pokonaniu pięknego wielokilometrowego zjazdu asfaltową szosą, zatrzymujemy się w lesie-przejechalismy już 52 kilometry. Joasia zapina rodzinną odznakę Cyklist Team Joli, nowej uczestniczce grupy czołowej.
Nabieramy ochoty do dalszej jazdy, jedziemy- Majdan Kasztelański, Górecko Stare-tu grupa dzieli się i częśc jedzie przez lasem przez Floriankę i Zwierzyniec i wraca do bazy o 18tej. Drugi peleton z Włodkiem zatrzymuje sie przy sklepie i jedzie na Zwierzyniec inna trasą. Obiadokolacja przesunieta na 19tą. Przed 20tą pierwsi z nich wracają i mówia ze Marek miał wywrotkę- psy wskoczyły mu pod rower. Było troche zamieszania i nerwów, ale wszystko kończy się dobrze -jest kilka obtarć i siniaków. Przejechalismy dzisiaj 77 kilometrów-najdzielniejsze były koleżanki z Lublina i te, które mimo mniejszego treningu dzielnie dotrzymywały kroku rowerzystom z dłuższym stażem. No i Marek, który mimo upadku, dalej jak co dzień tryskał humorem. Tu ukłony i szacun dla Was jak [ponoć] mawia młodzierz. Zbieramy się wieczorem na oficjalne zakończenie rajdu-jutro 12 osób jedzie do Lwowa i wrócą w nocy. Jest ognisko, bigos, kiełbaski i napoje. Pracuje aparatura nagłasniajaca, organizator Włodek z Markiem wręcza dyplomy, są podziękowania i zdjęcia. Włodkowi dają dyplom, podpisany przez wszystkich uczestników [przejechał z nami wszystkie odcinki] Marek i liderki tego rajdu Joasia i Lucyna.
Powoli rozchodzimy się do domu-następnego dnia dowiadujemy się, że było jeszcze wesoło i że za prędko się zerwaliśmy.
Dzień 5-[46 kilometrów]
Rano o godzinie 5.15 wynajętym busem grupa 12 uczestników rajdu jedzie z Włodkiem do Lwowa. Pozostali tradycyjnie o 9tej, pod wodzą Marka wyznaczonego na kierownika grupy, jedzie ustaloną trasą na Szczebrzeszyn ,skąd przez Wieprz betonową ciężką kostką pnie się do góry. Grupa 5 osób chce potem oddzielić się i odwiedzić Zamość.
Zjazd i piękne widoki i….zarośnięty, zamknięty krzakami szlak pieszy z dużymi wodno/błotnymi kałużami. Pchamy nasze rowery przez gałęzie i rozpadliny w drodze, przez piaszczyste długie ścieżki i mamy przed sobą wjazd do Roztoczańskiego Parku Krajobrazowego. Plany odwiedzenia Zamościa upadają powodu bardzo wolnego tempa- po prostu zabraklo by czasu. Powinno się lepiej jechać-droga na mapie „utwardzona”. Jest przed nami kilka kilometrów drogi wyłożonej skalnym brukiem , po którym w miare dobrze się jedzie na szerokich oponach. Wiec parę osób jedzie powoli a reszta prowadzi podskakujace rowery. Mijamy Uroczysko Dębowiec i Rezerwat Ścisły Jarugi [rezerwat leśny o powierzchni 200 h- ochronie podlega tutaj buczyna karpacka oraz grądy lipowo-grabowe]. Odpoczwamy i kierujemy sie na Kosobudy- docieramy wreszczie do asfaltu, zjazd i zatrzymujemy się przy sklepie. Słońce pali mocno wiec lody i napoje……. Mamy tez kontakt z miejscowymi panami i poznajemy ich opinie i opowiadania.
Kierujemy się na m. Wojda. Trasy dnia dzisiejszego przypominają pieszy rajd górski tyle, że zamiast plecaków mamy rowery do pchania. Wkraczamy na tereny dużej bitwy z Niemcami, która odbyła się tutaj 30.12.1942 roku, oglądamy pomnik poległego Pawła Dawidenki i w Wojdzie pomnik ku czci bojowników Batalionów Chłopskich i Radzieckich Partyzantów. Walczyli w obronie wysiedlanej ludności Zamojszczyzny. Trochę jazdy, dużo piachu i wreszcie pchamy rowery….. z górki. Zbieramy się w miejscowości Bliżów, jakieś plastry na poobijany łokieć kierownika trasy. Lasami jedziemy w stronę miejscowosci Guciów. Mijają nas trzy wozy roześmianej młodzierzy. Wojtek i Lucyna jadą szybciej, pozostała grupka [Marek, Grażyna, Marek, Magda, Staszek, Regina i Heniek] w cieniu drzew szuka wytchnienia. Przed nami jeszcze kilkanaście kilometrów.
Teraz asfaltem [jak się pięknie lekko jedzie] zmierzamy przez Obrocz i Zwierzyniec do pensjonatu. Przejechaliśmy [i przeszliśmy w połowie] 46 kilometrów- jest 18ta. Wrócił też nasz zawodowiec Rysiek, który samotnie trenował podjazdy i zjazdy na morderczej dla pozostałych górce-zrobił tylko 115 kilometrów! W ośrodku jest wielki zjazd gości, wiec obiadokolację jemy pod parasolami. Smakują nam pierogi i regionalny placek z ziemniaków z dobrą, gęstą smietaną. Potem rozmowy o tym jaki rower trzeba kupic, co powinien mieć itp. Itd. Przenosimy się na balkon, tu zbiera się wiekszość uczestników , smakujemy różne napoje, wspominamy zdarzenia rajdowe i wyczekujemy powrotu grupy z Ukrainy. Wracają zadowoleni po 23ciej.
Dzień 6-wyjazdu i pożegnań.
Po śniadaniu pożegnania i pakowanie rowerów, bagażów i wyjazd do domów. To był piekny udany rajd! Pogoda dopisała, trasy urozmaicone, piekne krajobrazy no i najwżniejsze to wspaniali uczestnicy, którzy przy wsparciu organizatorow stworzyli dobrą, turystyczną i wesołą atmosferę. Dla wielu z nas wielkim sukcesem było pokonanie tylu kilometrów – mogą być dumni ze swojej sprawności. Ten opis niech będzie też dowodem ich/naszej rowerowej dzielnośći.
Dziekuję wszystkim za towarzystwo i do zobaczenia na nastepnym rajdzie rowerowym.
Organizator; Włodek i Ewa z Zosią
Kozienice : Marek, Staszek, Basia, Heniek, Grazyna, Wojtek, Lucyna, Marek, Zosia, Tadek i Jola
Gorzów: Dawid, Joasia, Marek, Krzysiek, Piotr, Danka, Stasiu i Krysia
Lublin: Magda, Mirka, Regina, Basia i Grażyna
Toruń: Rysiek , Heniek
Spisane m. innymi wg. zdjęć wykonanych podczas jazdy
Zdjęcia ze Lwowa autorstwa Basi
Heniek
Wróć do spisu poprzednich wycieczek
0