V KRAJOZNAWCZY OGÓLNOPOLSKI RAJD ROWEROWY ENERGETYKÓW
REWAL – BORHOLM 20-25 maja 2013 r.
Dzień 1.
Tegoroczny rajd rowerowy kilkunastu uczestników rozpoczyna już w sobotę. Wcześniejszy przyjazd i wynajęcie kwater pozwala na zwiedzenie okolicznych miejscowości oraz poznanie klimatu tych terenów. Jednak większa część rowerzystów zjawia się w Trzęsaczu przy DW AIREN w poniedziałek. Podjechały zapakowane rowerami samochody przywieziono je na przyczepce, na dachach aut, w busie, na bagażnikach rowerowych i częściowo rozłożone w samochodach. Magda, Regina, Mirka i Basia przyjechały pociągiem. Witamy się kolejno w miarę spotkań z uczestnikami – jest też spontaniczny toast za zjazd przy basenie-większość to starzy znajomi z poprzednich rajdów .
Wita nas miła obsługa hotelowa. Wnosimy bagaże do przestronnych, dwuosobowychpokojów, trzeba też rozpakować i przygotować do jutrzejszej jazdy rowery. Idziemy w grupkach i zwiedzamy Trzęsacz-główna aleja w stronę ruin kościoła trochę jeszcze rozkopana i w trakcie przygotowań do sezonu. Poznajemy ładny, gustowny ośrodek wypoczynkowy, jest obiadokolacja. Organizator Włodek o 18tej wita rowerzystów w sali restauracyjnej/ drink barze, przedstawia program rajdu, wznosimy szampanem toast za spotkanie i delektujemy się tortem.
Na rajd przyjechało 28 osób i organizatorzy Ewa i Włodek z trzyletnią Zosią [przejadą z namiwszystkie trasy. Są upominki rajdowe i dobra atmosfera.
Wychodzimy całą grupą o 20 tej na pierwszy wspólny spacer-do klifu mamy kilkadziesiąt metrów. Mijamy ocalałą ścianę kościoła i wchodzimy na nowoczesną konstrukcję zbudowaną w 2009 roku. Wykonana ze stali i żelbetu budowla posiada, 36 metrowy pomost z którego można obserwować morze i umocniony klif z ruiną kościoła. Schodami można zejść na niższy taras i na plażę. Kolorową i roześmianą grupą wędrujemy do Rewala po piasku i wodzie obserwując zachód słońca. Co jakiś czas zatrzymujemy się i rozmawiamy. Wracamy do ośrodka po 22giej-tutaj w mniejszej grupie, przy stolikach i muzyce, bawimy się jeszcze kilka godzin.
Dzień 2
Wita nas zachmurzone niebo, nie pada, morze które widzimy z okien jest spokojne. Śniadanie o godzinie 8mej-jest szwedzki stół i ogromną ilością pysznego jedzenia. Wyjazd zaplanowany
jest na 9tą. Ubieramy długie rękawy-prześwituje czasami słońce i jest zimny wiatr. Powoli wszyscy zbieramy się przed ośrodkiem i z małym opóźnieniem o 9.35 ruszmy na pierwszą rajdową trasę.
Jedziemy grupą do Rewala 1,5 km, gdzie mamy spotkać koleżanki z Lublina, które wyszły wcześniej wypożyczyć rowery [po żmudnych negocjacjach 20 zł na dzień]. Po małych
perturbacjach i kilku telefonach odnajdujemy się i pedałujemy na Niechorze i Pogorzelicę. Jedziemy koło latarni morskiej ścieżką na klifie i dalej w Niechorzu, wzdłuż nowego nasypu i
torów kolejki „unijną” ścieżką rowerową. Peleton rowerzystów rozerwał się na dwie grupki, jedna jedzie wyznaczoną trasą – przekonana że brak przejazdu przez tereny zajęte kiedyś
przez wojsko i kieruje się asfaltową drogą na Trzebiatów, druga mniejsza grupa jedzie prosto udostępnioną ścieżką do Mrzeżyna. W Trzebiatowie jesteśmy przed 12tą- jedziemy pod
Kościół Mariacki którego 90cio metrowa wieża widoczna jest z wielu kilometrów. Dzwony z 1399 i 1515 roku są cennymi zabytkami ludwisarstwa. Tutaj zwiedzamy katedrę, wyciągamy
kanapki i napoje i odpoczywamy. Pytamy o drogę wyjazdową z miasta – i jedziemy na Mrzeżyno.
Jedziemy asfaltem, czołówka grupy zatrzymuje się na moście przy przepompowni przed Mrzeżynem –tu zbieramy się wszyscy i po kilkunastu minutach jedziemy dalej. Spotykamy
się przed 13tą z grupą, która jechała krótszą drogą w Barze Portowym. Jest czas na odpoczynek i dla uzupełnienie kalorii. Dzielimy się opowiadaniami o trasach . Dowiadujemy
się o wywrotce Reginy-najechała na podłużny występ w drodze i wywróciła się –otarte kolano i spuchnięta dłoń-w aptece panie udzieliły pomocy, pomogły też koleżanki.
Kilka osób wraca do Trzęsacza. Pozostali ruszają w kierunku Rogowa i Dźwirzyna. Jedziemy ścieżką rowerową, w oddali pojawia się nowy stalowy most drogowy nad kanałem
Resko-jest to most wantowy o długości 58metrów zbudowany w 2011 roku. Jedziemy główną ulica Dźwirzyna, jest jeszcze niewielu wczasowiczów, ale widać że sezon blisko- sklepiki i
kramy pootwierane.
Zatrzymujemy się całą grupą na końcu Dźwirzyna koło baru U Pirata i tu debatujemy o dalszych planach rowerowych tras. Zbiera się 11 osobowa grupa, która jedzie zgodnie z planem, do Kołobrzegu –do celu jeszcze kilkanaście kilometrów. Pozostali postanawiają wracać do ośrodka. Zatrzymujemy się na posiłek i odpoczynek w porcie Dźwirzyna skąd po godzinie ruszamy w drogę powrotną. Jedziemy dobrym tempem i zatrzymujemy się w Mrzeżynie na moście nad rzeką Rega, tu czekamy na tych co zwiedzali miasto. Dalej jedziemy wytyczoną trasą rowerową przez były poligon. Wiemy już z opowiadań o topografii i przebiegu drogi przez wojskowe tereny-mamy około 14 km do Pogorzelicy. Jednak nie docenialiśmy opowiadań o ciężkim bruku-wytłukło nas niemiłosiernie- to ponad 4 kilometry wstrząsów i niedogodności. Odpoczywamy kilka kilometrów przed Pogorzelicą, po minięciu czujnie pilnowanych przez uzbrojonych cywilów ogrodzonych terenów. Mała Zosia na rowerowym foteliku za tatą dzielnie zniosła ciężką przeprawę.
Jedziemy dalej, mijamy z prawej główną ulicę Pogorzelicy i jedziemy ponownie szybką, ładną ścieżka rowerową do Niechorza. Mijamy, po wspięciu się na kilkunastometrowy uskok za miastem, Park Miniatur Latarni Morskich. Zwiedzający mają możliwość zapoznania się ze wszystkimi latarniami z Polskiego wybrzeża w skali 1:10. Kilkaset metrów dalej przejeżdżamy obok, wysokiej na 45 metrów i uruchomionej w 1866 roku Latarni Morskiej w Niechorzu.
W Trzęsaczu jesteśmy po 17tej – przejechaliśmy 77 kilometrów podczas 4 godz. 50 min jazdy. Grupa kołobrzeska, w której prawie połowa to panie, dojechała do bazy przed 19tą po
przejechaniu ponad 100km. Z istotnych zdarzeń: nie wytrzymała, zmęczona brukiem, opona Tadka roweru – oczywiście ” serwis techniczny” uczestników uporał się z tym problemem na
miejscu – awaryjnej gumy w bazie użyczył Włodek. Nadgarstek Reginy po prześwietleniu i diagnozie lekarza został pięknie usztywniony gipsem – Regina, nasze uznanie za dzielność i
rowerową twardość!!! Po dotarciu do bazy spotykamy się grupkami w sali restauracyjnej na obiadokolacji. Regenerujemy siły w pokojach, robimy zakupy w niedalekim sklepie na
jutrzejszy wyjazd na Bornholm. Pogoda coś kaprysi i zaczyna padać. Wszyscy, którzy planują jutro jechać rowerami po wyspie, mocują w lekkim deszczu pojazdy na bagażniki
samochodów i na przyczepkę. Dojazd i powrót z Kołobrzegu organizujemy we własnym zakresie.
Dzień 3
W nocy dość mocno pada, jest ponad 10 stopni. Wstajemy o świcie – śniadanie m. innymi z dobrą jajecznicą podano o 4.45. Zabieramy przygotowany suchy prowiant i jedziemy ponad
50 kilometrów do Kołobrzegu. Spotykamy się wszyscy nieopodal portu, na zarezerwowanym wcześniej parkingu, tu po uiszczeniu 30 zł i rozpakowaniu rowerów jedziemy grupkami do
portu. Czeka tam na turystów jednostka Kołobrzeskiej Żeglugi Pasażerskiej – M/S Jantar. Katamaran może zabrać 288 osób. Napęd podstawowy statku to silnik o mocy 840 KW. Dostajemy imienne bilety i wchodzimy wraz z innymi pasażerami na pokład.
Odległość tej duńskiej wyspy do Kołobrzegu to około 120 kilometrów. Odpływamy o godzinie 7.00 z kołobrzeskiego portu. Przed nami ponad 4 godziny rejsu, jest słonecznie i
wieje zimny mocny wiatr. Długie godziny każdy spędza wg swojego uznania. Jest wesoło w kawiarni statku którą zajęliśmy-pozostałe sale zajęte są przez innych uczestników rejsu.
Korzystamy z bufetu w kawiarence, opalamy się w zacisznych miejscach na pokładzie,oglądamy przepływające statki, rozmawiamy w grupkach i wyglądamy duńskiego lądu.
Wypoczywamy i oglądamy telewizję. Wymieniamy w bufecie złote na korony-może uda się kupić jakąś pamiątkę? Zosia biega bez przerwy. Brzegi wyspy dostrzegamy o godzinie 11.25.
Wita nas zalane słońcem Nexo, wchodzimy do portu, gdzie po wykonaniu sprawnego nawrotu M/S Jantar cumuje do nabrzeża . Wylewa się ogromna ilość pasażerów ze statku,
nasza grupa podchodzi, po przejściu przez budynek dawnej straży granicznej, w pobliże rufy skąd dwóch marynarzy z załogi statku spuszcza z drugiego pokładu po wąskim trapie nasze
rowery.
Wielka grupa osób w tym nasze koleżanki zajmują miejsca w trzech autobusach którymiobjadą w czasie 5 godzin wyspę zwiedzając z przewodnikiem najciekawsze miejsca. Autobus
rusza z Nexo wzdłuż wschodniego brzegu, w miasteczku Arsdale można podziwiać XIXwieczny,tradycyjny wiatrak wzniesiony w 1877 roku. Jego sercem są trzy kamienne żarna,
każde o wadze ok. 1,5 tony. Jadąc dalej, autobus przejeżdża przez miasteczko Svaneke, pełne starych, urokliwych uliczek, różnych galerii, sklepików oraz warsztatów artystycznych. Po
około 35 minutach dociera do Osterlas Kirke – tutaj jest jeden z czterech istniejących na wyspie kościołów rotundowych. Dalej jedzie do Gudhjem – miasteczka z największym w
Danii holenderskim wiatrakiem. Autobus rusza dalej na północ mijając Tejn – drugi po Nexo port rybacki Bornholmu, Allinge – gospodarza corocznego festiwalu jazzowego oraz Sandvig
– miasteczko pełne wiekowych domków rybackich i starych, luksusowych hoteli. Po około 30 minutach docieramy do Hammershus – największego w Skandynawii zespołu ruin
średniowiecznego zamku. Po przerwie autobus jedzie początkowo wzdłuż północnozachodniego wybrzeża. Dalsza część wycieczki, to przejazd przez lasy Almindingen,
miasteczko Aakirkeby i Naturbornholm. Tu jest multimedialne centrum wystawiennicze, potem wycieczka wraca do Nexo.
Grupa rowerowa wyrusza o godzinie 11.50 z Nexo w kierunku Arsdale. Jedziemy trasą rowerową nr 10 ładną ścieżka rowerowa, jest trochę wzniesień. Mijamy czyste zadbane
domy, dużo urokliwych domów pokrytych jest strzechą. Jedziemy przez senne Ardstele. Jest to osada z portem rybackim z 1869 roku. Na stałe mieszka w niej ok. 500 mieszkańców.
Jednorodzinne stare, kryte strzechą domy wkomponowane w zadbane ogródki tworzą uroczą atmosferę. Naturalnym elementem krajobrazu są wędzarnie śledzi. Årsdale dumne jest z
młyna, wiatraka z 1872 roku. Obieramy kierunek na Svaneke. Jest ono położone w pagórkowatym, skalnym terenie Jest to najbardziej wysunięta na wschód miejscowość Danii.
W Svaneke zachowało się wiele budynków o konstrukcji szachulcowej. Zatrzymujemy sie w porcie. Potem całą grupą robimy krótki objazd miasteczka –mieszka tu 1100 mieszkańców.
Wielu Duńczyków uważa Svaneke za jedno z najładniejszych miast Danii-nam tez się podobało. Zatrzymujemy się w Bolshavn niedaleko skalistej zatoki, odpoczywamy,
trzyletnia Zosia zdjęta z fotelika biega po zielonej trawie. Pogoda słoneczna, ponad 20 stopni. Trasy rowerowe nie dość że pięknie położone i dobrze oznakowane to jeszcze równe i bardzo
starannie utrzymane. Można pozazdrościć.
Ścieżka opada mocno w dolinę . Jedziemy pięknie wzdłuż wybrzeża,w oddali widać wyspy i z wysokiego wzniesienia dostrzegamy kolorowe czerwone dachy Gudhjem. Pędzimy na
złamanie karku w dół wzniesienia. Mijamy z prawej ładny rodzinny camping i zatrzymujemy się przy muzeum- to gospodarstwo z żywymi zwierzętami pełne starych maszyn rolniczych i
narzędzi. Część grupy jest daleko z przodu, kilkoro z nas jedzie wolniej i czekamy na wszystkich. Jest 14.00 przejechaliśmy 26 kilometrów. W Nexo musimy być o 17tej żeby się
zaokrętować -następny rejs powrotny za kilka dni! Musimy się wiec spieszyć a czeka nas ciężki podjazd, którym niedawno cieszyliśmy się zjeżdżając. Po naradzie kilku z nas jedzie
jeszcze kilka kilometrów do Gudhjem – pozostali wracają. Kondycja uczestników jest zróżnicowana i takie tempo nie wszystkim odpowiada. Wracamy wszyscy tą samą trasą, wiec
rozbicie na kilka mniejszych grupek nie stanowi problemu. Po pokonaniu wzniesienia – sposoby były dwa: wjechać albo pchać rower – spoceni siadamy na ławeczkach –dogania nas
kolejno sporo rowerzystów i grupa która była w Gudhjem. Jedziemy dalej, czas nas trochę pogania.
Pokonujemy kolejne kilometry, z prawej strony nad wyspą zbierają się ciemne burzowe chmury, zakładamy wodoodporne kurtki po pierwszych kroplach deszczu. Czołówka peletonu
czeka na wszystkich za miejscowością Arsdale – jedziemy dalej pod górkę. To ostatnie kilometry na Bornholmie, niebo pojaśniało przestało kropić.
Parę kilometrów dalej mijamy charakterystyczne drzewo ozdobione kolorowymi drabinami i widzimy Nexo. Przejechaliśmy na Bornholmie około 60 kilometrów. Witają nas cykliści
siedzący na ławeczkach i grupa autobusowa. Zwiedzamy miasteczko na kołach, robimy zakupy w markecie i chłodzimy się lodami. Po 17 tej stawiamy przy katamaranie rowery.
Pan ze skanerem sprawdza przyklejone kody i ładuje je na pokład. Stoimy trochę w dużej kolejce i po sprawdzeniu biletów lokujemy się na kanapach i fotelikach w kawiarence statku.
Kilkoro z nas sprzedaje ze stratą kupione wcześniej korony u barmana. To jest biznes!!! Odpoczywamy, dzielimy się wrażeniami z eskapady, kawa i inne napoje pozwalają umilić
długi rejs powrotny. Niebo robi się ciemne i pełne złowrogich chmur. Niespodziewanie w kawiarni zaczyna grać muzyka i błyskają lampy dyskotekowe. Zosia goni uciekające szybko
punkty świetlne na podłodze. Pierwsza para na parkiecie to Grażyna i Piotrek, powoli dołączają inni. Robi się ciekawie. Mijają długie godziny, jest silny wiatr i coraz wyższa fala,
która zaczyna mocno kołysać katamaranem. Wszyscy zajmują miejsca zgodnie z głośnymi poleceniami kapitana jednostki. Fotele czasami tracą przyczepność, chodzenie jest
niemożliwe bo grozi to bolesnym upadkiem. Widać u niektórych, że choroba morska już blisko. Jednak dzielnie dajemy odpór nieprzyjemnym przechyłom i dopływamy do
kołobrzeskiego portu o 22.00.
Grupkami odbieramy rowery i jedziemy na parking skąd po załadowaniu bicykli jedziemy w deszczu do OW Airen w Trzęsaczu. Jesteśmy w domu około 23.30. To był ciekawy i męczący
dzień. Trzech kolegów nie było na Bornholmie. Marek realizował swój rowerowy plan o którym powiem potem. Staszek z Marianem pojechali rowerami do Dziwnowa – przejechali z droga powrotną 42 kilometry.
Dzień 4.
Po śniadaniu idziemy demontować rowery z samochodów i przygotowujemy je do dzisiejszego odcinka. Niebo w dużej części jest zachmurzone, jest chłodno, wieje zimny
wiatr. Powoli zbieramy się przed domem wczasowym. Żegnają nas koleżanki które kontuzje wyeliminowały z rowerowych wycieczek. Spędzają również ciekawie czas na
spacerach, wycieczkach i opalaniu w spokojnym miejscu przy basenie w ośrodku lub na plaży.
Plan dzisiejszego dnia to Dziwnów. Wyjeżdżamy dużą grupą o 9.30. Pedałujemy przez Pustkowo i Pobierowo. Dalej jedziemy lasem Szlakiem Nadmorskim do Łukęcina i dalej do
Dziwnówka. Tutaj uczestnicy z Kozienic odwiedzają zakładowy ośrodek wypoczynkowy. Ścieżka rowerowa prowadzi nas do Dziwnowa, gdzie po małych zakupach jedziemy w słońcu
przez miasteczko obejrzeć most i Cieśninę Dziwną. Most o konstrukcji stalowej oddano do użytku w 1994 r. Most, otwierany elektrycznie, działa na zasadzie przeciwwagi gdzie
obciążniki równoważą ciężar jezdni. Jedziemy potem obejrzeć pustą jeszcze plażę. Jest 12 godzina, są różne plany uczestników wiec umawiamy się na 14tą przy sklepie Polo. Czas do
własnej dyspozycji wykorzystujemy na zwiedzanie miasta, portu i plażowanie. Kupujemy wędzone ryby i jemy obiad wg własnych upodobań. Smakowała nam ryba podana w
Smażalni Morskiej.
Dociera do Dziwnowa Marek z parudniowej indywidualnej wyprawy. Jechał do Świnoujścia, tam po odwiedzeniu latarni morskiej przeprawił się promem do miasta i pojechał dalej do
Niemiec do Ahlbeck i dalej pięknymi ścieżkami rowerowymi. Pogoda zaczęła się psuć, zaczęło mocno padać, wiec zdecydował wracać i nocował w domku nad morzem. Przejechał
108 kilometrów. Następnego dni wraca i spotkamy w Dziwnowie. Przejechał dzisiaj 70 kilometrów. Wracamy tą samą trasą, zatrzymujemy się co kilkanaście kilometrów na relaks i
podgryzamy co nieco.
Wracamy po 16tej, witają nas nasze panie wypoczywające w słońcu na leżakach przy niebieskim basenie. Basen, mimo zimnej wody, zostanie wykorzystany zgodnie z
przeznaczeniem przez odważnego pływaka- Marek uznanie za odwagę. Przejechaliśmy dzisiaj 50 km podczas 4 godzin pedałowania. Zbieramy się wszyscy po 20tej w sali
restauracyjnej, gdzie Włodek zainstalował komputer, rzutnik i ekran. Oglądamy zdjęcia uczestników z naszego rajdu, potem wyświetlane są ujęcia i wysłuchujemy opowiadań
organizatora o jego wyprawie na Bukowinę rumuńską- ma być tam organizowany przez SZYMERSKI TRAWEL górski rajd pieszy. Robimy małą rewolucję w pomieszczeniu,
ustawiamy stoliki i przygotowujemy się do wieczornej imprezy. Pojawiają się [obok mnie!] jakieś opasłe szklane pojemniki, są różne delikatesy [z zapasów zapobiegliwych
uczestników] na przegryzkę, jest Staszka synowej smalec – a Włodek wykłada………… Kanapki pięknie przygotowały Joasia i Ania, a Włodek wykłada………. Wznosimy pierwszy
toast za nasze spotkanie i słuchamy dalej opowiadań… Po długim czasie jest oczekiwana muzyka i pojawiają się tancerze. Bawimy się jeszcze długo.
Dzień 5
Wita nas słoneczny dzień. Tradycyjnie grupujemy się koło 9tej z rowerami przy bramie. Tworzą się dwie grupy rowerzystów. Jedna 6 osobowa jedzie do Gryfic, druga 15 osobowa
zamierza zwiedzić Kamień Pomorski. Częśc grupy robi sobie dzień rekreacyjny i zostają w Trzęsaczu. Jedzimy wzdłuz torów kolejki waskotorowej w kierunku Dreżewa. Mijamy senny
Gostyń, zatrzymujemy się po przejechaniu długiego odcinka asfaltem w Strzeżewie przy nieczynnym sklepiku. Jest pół godziny odpoczynku. Zosia bawi się z małym kolegą.
W Kamieniu Pomorskim jesteśmy po 11tej, zatrzymujemy się przy zakładzie przyrodoleczniczym i po chwili jedziemy do Katedry. Zwiedzamy kościół, jedziemy do
pięknej nowej mariny pełnej jachtów i innych jednostek. Potem jedziemy na rynek z siedzibą urzędów miejskich i odwiedzamy Basztę z Muzeum Kamieni. Przejechaliśmy 26
kilometrów. Siadamy na ławeczkach amfiteatru z widokiem na marinę i jezioro. Odwiedzamy sklep z lodami i napojami, podjadamy wg uznania.
Po rozeznaniu ewentualnych tras powrotu wybieramy jazdę niebieskim szlakiem przez Zatokę Karpiówka Zalewu Kamieńskiego. Trasa wiedzie najpierw pomostem, potem drogą
gruntową i asfaltem w kierunku Żółcina. Dalej jedziemy kilka kilometrów po betonowych płytch i we Wrzosowie po rozeznaniu kierujemy się ścieżką rowerową do Dziwnówka. Tutaj
mapa i kalkulacja czy pełną samochodów szosą czy wczorajszą trasą. Dwie osoby wybierają szybszy asfalt, pozostali jadą lasem na Pobierowo. Zatrzymujemy się we wczorajszym
miejscu z ławeczkami. Wznosimy imieninowy toast: dzisiaj Joanny, wypijamy po kubeczku piwa. Jest ciepło i wesoło. Już niedaleko do bazy wiec robią się grupki, które zmierzają do
celu swoim tempem. Odwiedzamy w Pobierowie plażę, potem krzyż w Pustkowie. Wracamy o 16.20 – przejechaliśmy 55 kilometrów. Grupa, która odwiedziła Gryfice, przejechała ponad
100km.
Mamy trochę czasu do wieczornego pożegnalnego grila. Wiekszość uczestników pakuje rowery na drogę powrotną – jutro kończy się nasza nadmorska eskapada. Spotykamy się wszyscy ciepło ubrani przy drewnianej ośmiokątnej altanie, gdzie obok na ogniu panowie z obsługi hotelu pieką kiełbaski. Są zastawione stoły i duzo śmiechu, pełno też dokuczliwych
komarów. Włodek oficjalnie zamyka imprezę. Rozmawiamy jeszcze długo…. Omawiamy plany rajdu w przyszłym roku i powoli zbieramy się do spania – przed nami jutro wiele godzin
jazdy do domów.
Dzień 6
Rano budzą nas spadające krople deszczu. Śniadanie podane jest wcześnie rano –koleżanki z Lublina wracają pociągiem, więc muszą być gotowe na odjazd na dworzec umówionym
busem. Pozostali samochodami wracają do domów. Żegnamy się ze wszystkimi i życzymy sobie bezpiecznej podróży. Do zabaczenia za rok.
Plusy: przejechaliśmy około 250 kilometrów po pasie nadmorskim, odwiedziliśmy wiele
miejscowości, poznaliśmy duńską wyspę, odbyliśmy długi rejs statkiem, bawiliśmy się
znakomicie, mieszkaliśmy w dobrym hotelu z miłą obsługą- pozdrawiamy i polecamy OW
AIREN w Trzęsaczu – organizacja tras i sposobu spędzania czasu była pełna
demokratycznych wyborów, pogoda dopisała no i najważniejsze to dobre towarzystwo!
Minusy: Marek mało opowiadał o regionie i starych dziejach, nie było kilku osób z
poprzednich rajdów – pozdrawiamy
Lublin: Regina, Basia, Mirka, Magda
Gorzów: Dawid, Joasia, Ania, Marian, Marek
Kozienice : Marek, Zosia, Tadeusz, Jola, Krzysiek, Zosia, Grażyna, Piotr, Basia, Andrzej,
Lucyna, Wojtek, Grażyna, Heniek, Marek i Staszek
Warszawa: Jola Toruń : Zbyszek, Heniek
Organizarorzy: Włodek i Ewa z Zosią spisał Heniek
Wróć do spisu poprzednich wycieczek
0